Wstawanie o 4:20 nad ranem zdecydowanie mi nie służy. Nawet za cenę
tego, że kończę pracę o 14:00 i można by rzec, że pół dnia przede mną i
tyyyle mogę zrobić.. taaa! Jesteś w domu, zjadasz obiad, puszczasz ulubiony serial i nagle.. dopada Cię "faza dzięcioła" - gdzie usiądziesz tam przysypiasz.
Gorzej, jak w zasięgu ręki przybłąka się jakaś milucha poducha - normalnie po człowieku. Wykańcza w 5 minut.. i tak milusio się nagle robi jak jeszcze kocykiem nakryją.. ach..
Gorzej, jak w zasięgu ręki przybłąka się jakaś milucha poducha - normalnie po człowieku. Wykańcza w 5 minut.. i tak milusio się nagle robi jak jeszcze kocykiem nakryją.. ach..
Odlot trwał dobre pół godziny i w cale nie nabrałam mocy - przeciwnie, mogłabym już spać do kolejnej 4:20. No i żeby nie było, że pokonała mnie poducha i koc, po tej zacnej drzemce i wewnętrznej walce, dzielnie wstałam i poszłam na spacer.. :)
"Można zachwycić się kwiatem będąc przechodniem...Aby zachwycić się jego wnętrzem, trzeba się przy nim zatrzymać i poświęcić mu swój czas. Tak samo jest z człowiekiem."
/ Seneka /
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuń