Taak, mowa tu o naszym pięknym Bałtyku. Polskie wybrzeże ma coś takiego w sobie, że wystarczy (przynajmniej dla mnie) metr na metr piachu, albo kawałek polany byle by tylko był widok na morze. I kocham ten stan, kiedy jak wryta patrzę na te fale, słucham szumu.. jak zahipnotyzowana. To mnie uspokaja i wprowadza w błogi stan. Wszystko inne gdzieś ulatuje, a wpatrywać mogłabym się tak cały dzień.
Wrześniowy
urlop spędziłam zwiedzając wzdłuż i wszerz Półwysep Helski i tak mnie
to wszystko tam zafascynowało, że postanowiłam, że będę tam wracać -
oczywiście nie omieszkam przy każdej nadarzającej się okazji zwiedzić
czegoś nowego :P A do Władysławowa na plażę czy do portu będę wracać za
każdym razem! Skończyliśmy na Rozewiu i może tym razem pojedziemy z
mężem dalej, za Rozewie?? Wiem też, że nie da się tak wszystkiego
zaplanować od A do Z, ale tym razem pozwolę sobie na odrobinę szaleństwa
i zatopię się w marzeniach snując plan na wyjazd ;P (od czasu do czasu
nie zaszkodzi).
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuń