.. idziesz sobie polną drogą, słońce świeci, ptaszki ćwierkają, owadziska latają.. wyciągasz aparat, wybierasz soczewkę, aaalbo soczewki ;P i namierzasz.. namierzasz.. namierzasz.. i kiedy znajdziesz "okaz" zaczyna się.. nieruchomiejesz, nadal namierzasz, ale tu już raczej w oczekiwaniu, aż przestanie się okaz ruszać.. najlepiej jakby w ogóle nie było widać po nim jakichkolwiek oznak życia ;P
Obiekt, że tak to nazwę, nie rusza się.. no to jest ten moment.. podchodzisz po parę centymetrów, żeby nie spłoszyć, nóżki ugięte (na serio - nie wiem skąd się wzięła ta poza na przyczajonego tygrysa, dosłownie jak na polowaniu) i obserwujesz.. podchodzisz.. na paluszkach (jakby to miało jakieś znaczenie.. na polu..) nachylasz się prawie jak Małysz na rozbiegu, łapiesz ostrość zastanawiając się przy tym pod jakim kątem pstryknąć fotę.. pstrykasz.. a tuuu Twój wybraniec postanowił, że poleci dalej, bo się nudno robi..
..a na zdjęciu tylko rozmazany odwłok.. :P
..znacie to??
Ja się nie poddałam.. :D
*zdjęcia robione zestawem soczewek macro +10 i +2 :)
Udanego weekendu i samych zacnych kadrów :D